czwartek, 29 stycznia 2015
poniedziałek, 19 stycznia 2015
"Tell me a piece of your history that you've never said out loud."
(Now you've hit a wall and you hit it hard)
Myślę, że nie mam przyjaciół.
***
Bastille - The silence
(Mam cel żeby dożyć do czerwca)
wtorek, 6 stycznia 2015
"I don't wanna stay here."
"Nowy rok. Nowe szanse. Nowe życie."
Puste słowa.
Kto to w ogóle wymyślił?
Nieważne.
Wszystko jest takie...
Rozczarowanie goni rozczarowanie.
Ból narasta.
Więc po prostu zamilknę.
I zamknę oczy w nadziei, że sen nadejdzie. Szybko.
To wszystko o co dziś proszę.
***
James Arthur - Recovery (acoustic)
Puste słowa.
Kto to w ogóle wymyślił?
Nieważne.
Wszystko jest takie...
Rozczarowanie goni rozczarowanie.
Ból narasta.
Więc po prostu zamilknę.
I zamknę oczy w nadziei, że sen nadejdzie. Szybko.
To wszystko o co dziś proszę.
***
James Arthur - Recovery (acoustic)
poniedziałek, 5 stycznia 2015
"But leaving now would be a good idea, so catch me up on getting out of here."
4:55. Budzik.
Dwudziestominutowa ciężka walka z własnym organizmem. Przygotowania do wyjścia przy akompaniamencie pozytywnych dźwięków. Muzyka przywołująca wspomnienia odległych czasów. Zasłuchuję się zupełnie i w rezultacie wybiegam spóźniona na autobus.
6:02. Przystanek.
Ja, dwie pary skarpetek, płatki śniegu wpadające prosto za szalik i smagające natarczywie twarz. Nieudana próba ukrycia przed nowym dniem w kapturze. Łzawiące oczy widzą niedokładnie ulicę oświetloną przez nikłe światło samotnej lampy.
Falstart. Przewoźnika. A może raczej powinnam powiedzieć: rozporządzenia władz szkoły. Nie będzie wolnego dla maturzystów?, to nie przyjedzie im jedyny autobus i również się nie pojawią, szanowna pani dyrektor (miejsce na ironiczny uśmiech).
6:15. Telefon do mamy.
6:21. Ponownie kuchnia.
Dwudziestominutowa ciężka walka z własnym organizmem. Przygotowania do wyjścia przy akompaniamencie pozytywnych dźwięków. Muzyka przywołująca wspomnienia odległych czasów. Zasłuchuję się zupełnie i w rezultacie wybiegam spóźniona na autobus.
6:02. Przystanek.
Ja, dwie pary skarpetek, płatki śniegu wpadające prosto za szalik i smagające natarczywie twarz. Nieudana próba ukrycia przed nowym dniem w kapturze. Łzawiące oczy widzą niedokładnie ulicę oświetloną przez nikłe światło samotnej lampy.
Falstart. Przewoźnika. A może raczej powinnam powiedzieć: rozporządzenia władz szkoły. Nie będzie wolnego dla maturzystów?, to nie przyjedzie im jedyny autobus i również się nie pojawią, szanowna pani dyrektor (miejsce na ironiczny uśmiech).
6:15. Telefon do mamy.
6:21. Ponownie kuchnia.
Suche ręce zaledwie w kwadrans zdążyły zupełnie skostnieć, więc ogrzewam je o nowy kubek herbaty. Szok termiczny dla skóry jest zbyt duży. Bliski kontakt z porcelanową powierzchnią sprawia fizyczny ból.
Upadłam wczoraj w miłość. Po raz drugi. Do zespołu, który słuchałam zagorzale chyba jako dwunasto- lub trzynastolatka. Czasem dobrze jest się zgubić w Internecie. Szczególnie w tych dobrych ciemnościach youtube'a.
6:58. Czas na śniadanie.
***
Panic! At the disco - New perspective (acoustic)
Upadłam wczoraj w miłość. Po raz drugi. Do zespołu, który słuchałam zagorzale chyba jako dwunasto- lub trzynastolatka. Czasem dobrze jest się zgubić w Internecie. Szczególnie w tych dobrych ciemnościach youtube'a.
6:58. Czas na śniadanie.
***
Panic! At the disco - New perspective (acoustic)
Subskrybuj:
Posty (Atom)